Obserwatorzy

niedziela, 13 listopada 2016

Z górki na pazurki!

Śniegu to tu u nas każdego roku tyle, co kot napłakał. Mnie się marzą  kuligi, bałwany i kwiaty paproci malowane mrozem na szybach. Powrót do domu z czerwonym nochalem  i policzkami szczypiącymi od zimna dają tyle radości. Ja wlazła bym sobie później na zapiecek, ewementualnie zagrzało by się czegoś mniamuśnego z przyprawami korzennymi i plastrami pomarańczy, a potem siedząc przy starym, drewnianym stole wraz z garstką dobrych przyjaciół, bajało by się o tym, co nas czeka w najbliższej przyszłości, o tym co minęło i czego nas to nauczyło, o życiu po prostu.
Podobno zimę zapowiadają mroźną tego roku, zobaczy się... U Was już biały puszek widziałam na blogach, u mnie miśka zjeżdża sankami po blacie komody udając, że górkę śniegiem zasypało :P







Dużo na tych sankach nie poszalała dziewczyna, bo już czas dla niej szykować się do drogi. Jutro rusza do nowego domu. Poniedziałek, dzień pakowania paczek i i wycieczki na pocztę :)

Dobrego tygodnia Kochani!
Wykorzystajcie go dobrze!

Wasza A.

Aby nie za szybko?

Pierwsze bożonarodzeniowe  piosenki już zawisły w eterze. W Lidlu świąteczne słodycze wypełniają sporych rozmiarów regały. Ja mam jednak wielką ochotę jedynie na świąteczny grzaniec lidlowski. Świetnie rozgrzewa, całkiem nieźle smakuje, przede wszystkim jednak skutecznie przytępia zmysły...
Trochę to wszystko za szybko, za bardzo komercją nafaszerowane. Nadmiar wszystkiego ukradł świętom całą magię i to uczucie wyczekiwania. Wolałam czasy, kiedy babcia skrywała w kredensie zakupione fartem pomarańcze, a paczka pod choinką była skromnym workiem foliowym z wizerunkiem typowo polskiego, szczupłego w porównaniu z tym amerykanckim,  Mikołaja. W worku zaś zamiast smartfonów, tabletów i innych pierdoletów były wydziergane przez babcię swetry, czy nawet te okropne spodnie wełniane, przez które nabijało się ze mnie całe piętro w podstawówce. Całe szczęście, że w klasach I-III przerwy spędzaliśmy tylko w pobliżu naszych sal, w przeciwnym razie moje dziergane spodnie sławne by były w dużo szerszym gronie. Wtedy cierpiało moje poczucie estetyki ( ale babci nie można było urazić), dzisiaj za nimi tęsknię ... Teraz święta ciągną się już od pierwszych dni po Zaduszkach i przemykają koło nosa jak kot ugryziony w ogon, kiedy już czas nadchodzi dla nich właściwy. Chwila moment i już po świętach... Zawsze powtarzam, że budowanie atmosfery zależy od nas samych, ale w dzisiejszych czasach jest to jednak dużo trudniejsze zadanie. Może jak już ucieknę na nasze zadupie temat stanie się łatwiejszy do ugryzienia ;) Brak supermarketów, kiczowatego przepychu z pewnością sprawę ułatwią.
Pomysłów na preznety w tym roku jeszcze nie mam. Szyją się jednak te Wasze, krok po kroku, szew po szwie... miś za misiem, koń za koniem... mam nadzieję, że Was nie zawiodę i co do zrobienia uda się z sukcesem zrealizować.
Odpocznę w święta, albo po świętach... zobaczy się jeszcze ;)






Koniec męskiego tygodnia. Na najliższe dni do odszycia czekają same dziewczyny ;)
Faceci mnie wykończyli. Północ wybija, więc idę zaliczyć lądowanie na mojej podzuszce. Albo może postraszę jeszcze trochę sąsiadów warczeniem potwora Singera :P
Mam nadzieję, że Wy śpicie już snem sprawiedliwym.
Dobrej nocy!
Wasza A.

piątek, 4 listopada 2016

Tik tak...

Fajnie, że czas płynie, ucieka, biegnie i galopuje. Czas leczy rany, weryfikuje znajomości, odsłania nowe karty... Fajnie, że mój czas dane jest mi spędzać z fajnymi ludźmi i w pracy fajnej :) Normalnie jest fajnie jak w kombajnie, bo z czasem ścigam się nieustannie, ale wiem, że dzięki tej gonitwie nuda nigdy mnie nie dopadnie. Jak padnę, to w ruchu się stanie, nie inaczej...
Znów piątek, noc czarna. Znów w kalendarzu przepisałam część dzisiejszego planu na dzień kolejny. Znów weekend'owa kumulacja będzie ;) Trzy życia by się przydały, chociaż może i to za mało.

Dobrego weekend'u Kochani. Kto potrafi zwalniać tempo niech odpoczywa na zdrowie :)
Ja wsiadam na koń i galopuję dalej.




Uściski!
Wasza A.